Brak opadów i pokrywy śnieżnej, wiatr oraz nocne przymrozki spowodowały, że zeszłoroczna roślinność jest wysuszona i stanowi doskonałe podłoże palne. Ponad 90% pożarów traw powstaje na skutek podpalenia, które wynikają z przeświadczenia, że spalanie roślinności poprawi jakość gleby.
Wypalanie trawy stosowane jako zabieg rolniczy było od zarania dziejów i wciąż utrzymuje się w wielu regionach świata, tracąc jednak na znaczeniu, wraz z rozwojem kultury i techniki rolnej. W takich krajach jak Polska jest tanim i łatwym sposobem pozbycia się chwastów i nasion oraz użyźniania gleby. Jednak zabieg ten niesie za sobą więcej szkód niż pożytku.
Ogień powoduje wyjałowienie gleby, giną w niej zwierzęta, a do atmosfery emitowane są trujące związki chemiczne. Podczas pożaru niszczone są niezbędne dla żyznej gleby materie organiczne, w wyniku czego zostaje spowolniony proces tworzenia poziomu próchnicy. W trakcie spalania, redukcji i wyparowaniu ulegają związku azotu, a związki potasu i fosforu pozostają w popiele. Część soli mineralnych pozostających w popiele może być wywiewana przez wiatr, a przy opadach deszczu spłukiwane do rzek i jezior. Pożary często wymykają się spod kontroli i przenoszą na obszary leśne oraz zabudowania gospodarcze, powodując straty materialne. Każdego roku w Polsce z powodu pożarów traw ginie od kilku do kilkunastu osób. Gęsty dym z z pożarów przy drogach ogranicza również widoczność na drogach kierowcom.
Wypalanie to także zaangażowanie sił i środków straży pożarne. Godzina jednej takiej akcji to koszt około 500 zł.
Polskie prawo zabrania wypalania łąk, pastwisk, nieużytków, rowów, pasów przydrożnych itd. i podlega każe aresztu albo karą grzywny do 5000 zł. Wywołanie pożaru, który może zagrażać życiu lub zdrowiu innych osób albo mienia w wielkich rozmiarach, może grozić karą nawet do 10 lat pozbawienia wolności.