Coraz więcej osób jest przeciwko elektrowniom wiatrowym.

Przeciwnicy farm wystosowali apel do posłów i Premiera. Żądają uregulowania praw dotyczących w szczególności warunków lokalizacji farm wiatrowych, a zwłaszcza zwiększenia minimalnej odległości od terenów mieszkaniowych. Obecnie ta odległość wynosi 500 metrów, a zdaniem przeciwników powinna wynosić minimum 1,5 km.
Pomysłodawcą apelu do parlamentarzystów jest posłanka PiS Anna Zalewska, która aktywnie walczyła przeciwko wznoszeniu wiatraków w Kotlinie Kłodzkiej. Jak przekonuje posłanka - budowa farm odbywa się na granicy prawa i często lokalizowane są w miejscach w których siła wiatru nie osiąga optymalnej prędkości.
W gminie Góra Kalwaria na Mazowszu, od dłuższego czasu trwa spór mieszkańców z niemieckim Prokonem, który chce tam stworzyć farmę składającej się z 10–12 wiatraków. Pod petycja przeciwko inwestycji podpisało się 0,5 tysiąca mieszkańców okolicznych wsi.
Głównymi argumentami przeciwników wiatraków jest hałas wytwarzany przez wiatraki, co pośrednio generuje spadek cen nieruchomości.
W interesie inwestorów jest budować jak najwięcej tego typu elektrowni, gdyż otrzymują podwójną dolę za produkcję energii. Raz za sprzedaż energii, a dwa za produkcję zielonej energii.
Koncerny energetyczne muszą się wywiązać z obowiązku sprzedaży zielonej energii i kupują świadectwa jej pochodzenia. A ponieważ obowiązek co roku rośnie, to taka energia ma zapewniony coraz większy zbyt - pisze "Rzeczpospolita".

Redaktor: wiacek